11 marca 2017

Co ma wspólnego nauka języka obcego z odchudzaniem?




Od jakiegoś czasu prześladuje mnie taka refleksja, że z nauką języków obcych jest jak z odchudzaniem. Dlaczego?




Chyba każdy, kto się kiedyś odchudzał, zna tzw. ‘efekt jo-jo’. Chodzi o to, że kiedy postanowimy się odchudzać, przestrzegamy diety, zmniejszamy posiłki, stronimy od tłustego jedzenia i słodyczy, jadamy regularnie, ba, nawet zwiększamy aktywność fizyczną, chodzimy na spacery, biegamy, ćwiczymy… I wszystko nam fajnie idzie, zauważamy ubytek wagi i centymetrów, ubrania zaczynają na nas świetnie leżeć, wpadamy więc w euforię i samozadowolenie!



Niestety, któregoś razu trafiamy na imieniny do cioci, która zachęca nas do kosztowania wytworów jej wspaniałej kuchni… Idziemy ze znajomymi do restauracji… Zapraszamy ich do domu… Stopniowo zaczynamy znowu więcej i tłuściej jeść, a nasza waga? Hmmm, po jakimś czasie wraca do stanu sprzed odchudzania, a nawet, po osiągnięciu tego stanu, nierzadko dalej rośnie! To jest właśnie ten efekt jo-jo. Po jakimś czasie, kiedy mamy kolejny zryw na odchudzanie, musimy cały proces zaczynać od początku…




Podobnie jest z nauką języków obcych - raz na jakiś czas mamy takie zrywy, że warto by było pouczyć się języka, najczęściej angielskiego, zapisujemy się więc na kurs, kupujemy sobie jakieś repetytorium, kolejny audiokurs lub fiszki… Uczymy się, rozwiązujemy zadania, powtarzamy słówka, wszędzie w domu naklejamy te małe karteczki z angielskimi słówkami, chodzimy na zajęcia, zaczynamy już widzieć pierwsze efekty, coraz śmielej posługujemy się naszym wymarzonym językiem obcym…


No i przychodzi ten moment, najpierw pierwszy, a potem kolejne, coraz częstsze, kiedy odpuszczamy. Dziś nie idę na zajęcia, bo mróz taki, że nosa z domu nie chce się wytknąć. E, dzisiaj fiszek nie robię, nie mam nastroju. Wczoraj rozwiązywałem zadania, dzisiaj sobie odpuszczam. Dziś nie mam czasu, pouczę się jutro.


Po jakimś czasie takiego mniej lub bardziej regularnego odpuszczania sobie zauważamy, że mamy już tak duże zaległości, że nie nadążamy za grupą, jeśli chodzimy na kurs językowy, najczęściej więc - rezygnujemy. W domu też coraz trudniej nam się zmobilizować do samodzielnej nauki, robimy coraz dłuższe przerwy, aż w końcu w ogóle zapominamy, że chcieliśmy nauczyć się angielskiego / hiszpańskiego / niemieckiego…  


Czasem co prawda uda nam się dobrnąć do końca kursu, ale przychodzą wakacje, a więc przerwa w nauce, a potem już nam się nie chce robić kolejnego kursu, albo postanawiamy przeznaczyć te pieniądze, które wcześniej szły na angielski, na coś innego. I tak powolutku angielski idzie w zapomnienie…   



Następuje dobrze nam znany efekt jo-jo - po jakimś czasie, gdy ktoś niespodziewanie zagadnie nas na ulicy po angielsku, z przerażeniem orientujemy się, że go nie rozumiemy! Nic już nie pamiętamy z naszej nauki, o matko, co te słowo znaczyło? Jak to powiedzieć, jak to było? No i znowu składamy sobie kolejną obietnicę, że od nowego roku to już na pewno, naprawdę będziemy się uczyć sumiennie i w końcu się tego języka NAUCZYMY!




Niestety, ci, którym udało się schudnąć i szczupłym pozostać, wiedzą doskonale, że aby to osiągnąć, z odchudzania muszą uczynić swój styl życia! Że generalnie już na stałe muszą wyrzec się ciast, ciasteczek, czekoladek… (no dobra, czasem, od święta, troszkę można, ale nie za dużo ;-) Że ich posiłki już muszą pozostać niewielkie, mogą za to jadać częściej, no i do woli zajadać się warzywami i owocami! A wodę mineralną i zieloną herbatę mają pić codziennie litrami! No i oczywiście codziennie ma być jakaś porcja ruchu, zamiast objadania się czipsami przed telewizorem! Tylko w ten sposób mają szansę utrzymać swoją nową sylwetkę.



Tak samo jest z nauką języków! Aby angielski, czy jakiś inny język wszedł nam do głowy na stałe i tam pozostał, musi on stać się naszym stylem życia! Codziennie musimy coś zrobić dla naszej nauki (no dobra, czasem, od święta, można sobie odpuścić jeden dzień, ale naprawdę sporadycznie ;-). Możemy nauczyć się porcji nowych słówek, no i oczywiście powtórzyć poprzednie. Albo wysłuchać kawałka wiadomości na BBC. Przeczytać w internecie artykuł w języku obcym. Zaśpiewać kilka piosenek po angielsku. Przeczytać kilka rozdziałów książki w obcym języku. Pogadać do siebie po angielsku…


Możliwości jest mnóstwo, pamiętajmy jednak, aby ćwiczyć ten język codziennie! I jeśli chodzimy gdzieś na kurs językowy, absolutnie nie opuszczać zajęć z błahych powodów, bo nasze zaległości będą się pogłębiać! Bardzo dużo wynosimy z zajęć, tam jest ruch, działa wiele naszych zmysłów, nauka jest więc dużo skuteczniejsza niż w zaciszu domowym - naprawdę!



A jeśli dzięki uczęszczaniu na kurs językowy osiągniemy jakiś stopień zaawansowania, nie spoczywajmy na laurach, idźmy dalej - i niekoniecznie mowa tu o kolejnym kursie. Równie dobrze możemy naukę kontynuować w domu, ale pamiętajmy, że ma to stać się naszym stylem życia! Nie możemy dopuścić do tego, aby znowu to, czego się nauczyliśmy, poszło na marne - wszak każdy, kto odchudzał się dziesiątki razy wie, że z każdym kolejnym razem jest coraz trudniej…



Wszystkim uczącym się języków obcych, jak również tym odchudzającym się życzę zatem, aby tym razem już naprawdę zrobili to we właściwy sposób - w trwały sposób!


Napiszcie w komentarzu, czy Was również dosięgnął efekt jo-jo przy uczeniu się języków obcych!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz